|
SZALENI
ODMIEŃCY
Prawa autorskie - Nie okradajcie mnie z mojego życia
Modlitwa narodzonego
Wezwały mnie promienie waszych słońc
do miasta - arsenału.
Ojcze,
nie brałem karabinu
i nie tańczyłem śmiertelnego walca
choć uczono mnie nienawiści.
Matko,
patrzysz na moje oczy
podkrążone karuzelą zmysłów i ludzi,
na usta deptane w szepcie.
Włóczęga pokazał mi domy,
do których nigdy się nie zaprasza.
Eros podrażnił moje sny.
Dziś wracam do łona
powtórzyć pytanie
- jak długo będę samotny ?
Sprzedany anioł
Widziałem twarz anioła
w powodzi światła,
w wędrówce krzyku,
w cieniu mikrofonu,
widmo kamiennej twarzy
pęk włosów...
Widziałem twarz anioła
na scenie ekstazy
bijącego w bęben szału.
Po latach widziałem jego różową twarz,
po latach widziałem upadłego anioła.
x x x
Jutro nie będziesz słyszał
śpiewu nocy w przybrzeżnym sitowiu.
Z twarzą przytuloną do poduszki
zobaczysz słońce, chmury i okno sąsiada.
I przyjdzie taki dzień,
w którym obalisz wszystkie mity,
a człowiek, w które go ubrałeś
zatrze się szybko w twojej pamięci.
Wyśmiejesz wtedy szaleńców,
choć silniejsi są od twoich przespanych lat
które opłakujesz skrycie.
x x x
Staję na wybrzeżu
przed wschodem słońca.
Niedopisane rozprawki filozoficzne,
tomy poezji i wyroki śmierci.
Zdziczały Rockers w uścisku
z rozjechaną kurą.
Wielcy mordercy tego świata
omotani bastionem prąci.
Wytwórcy jedzą papiery,
by przedłużyć o układ trawienny głupotę.
Eksplozja na wielkim festiwalu
falujących kwiatów i ludzi.
Bramą światła wchodzą w mój sen
korowody ludzi przemienionych
Dalej,
wyżej,
do Słońca,
kochajmy się...
IX 1977 r.
Pytanie w kwestii zasadniczej
/ grupie Jetro Tull /
Pytałem Dagnes
czy w Stambule przechodzi się zbiorowym śpiewaniem
piąty stopień nadludzkiej świadomości.
Pytałem zezowatej Marychy,
czy po płaczu patrzy w lustro,
którego nie zbije nienarodzony mesjasz
jej usilnie zapraszającej cnoty.
Pytałem bezdomnych o ich ostatni pociąg
w chwili, gdy wycierali buty w gazetę systemu.
Pytałem aktorów,
czy mieli spokojną noc,
po opuszczeniu demokratycznej sceny.
W radosnym półuśmiechu
ukryłem trzy czerwone listki.
Trip
Spotkałem księżniczkę na zielonym dywanie.
Stanęliśmy w jej zamku do tańca,
a dłonie pachniały grzybami.
W tym dniu włożyła mój rozciągnięty swetr,
zrzucając swoje suknie i koronę za obietnice wolności.
W zielonym śnie czekolada była naszym słowem
a usta łodzią.
Dziś mówi, że szalony,
bo jego powóz ucieszy jej królewską rodzinę.
IX 1979 r.
Pierwszy krok w źródle
Poszumem wiatru nadchodzą zastępy ojców światła.
Odchodząc,
pozostawiają mądrość.
Śnieżne szczyty, lasy i rzeki
niosą przesłanie dla Ciebie.
Jeśli odgarniesz śnieg sprzed drzwi,
uśmiechnij się,
dotknąłeś wieczności.
Twoją udręką - myśl.
Twoją myślą - pragnienie.
Twoim pragnieniem - ból.
Z dalekich szlaków trzeba wrócić,
by ujrzeć tęczowy dom.
Gromadzenie masek - zgrzytem noża na kamieniu.
Strzeż się złodziei Twojej duszy
i zaborców Twojego domu.
Im bardziej jesteś nagi,
tym bliższy sobie.
Bohaterowie są zmęczeni
Uśpione syte języki
nie ożywią ust niepokornych.
Dla nich najprawdziwszy jest park,
pożółkłe liście i październik.
Osiedli w klatkach,
by dowodzić stadem zastraszonych dzieciaków
i uległą żoną.
Marzenia rozmywają się szampańskimi łzami
na bankietach Wielkiej Pani.
Przed porannym stażem
układają włosy
i czeszą zbuntowaną przez noc brodę.
Po godzinie 15.00 bohaterowie są zmęczeni.
31 VIII 1981 r.
Pierwsza lekcja
Nie płacz dziecino
rodzice spełnili tylko swój obowiązek
kupując tobie łóżeczko
Kiedy cień włosków padnie na Twój brzuszek,
kupisz małe łóżeczko,
ponieważ spełnisz swój obowiązek. |